A dołóż mi, proszę, nieco zmartwień.
Tak lekko dzisiaj przebiegam.
Po dwu stronach drogi drzewa...
Osiągnę metę? Stanę przy skarpie?
Balastu nieco więcej mi trzeba.
Nadmuchany ten mój balon
Szybko w górę całe ciało
Podrywa. Zamiar ucieczki przebacz.
Dziś chyba nawet cały batalion
Koziorożców doborowych
Nie wybije z mojej głowy
Chęci, by zerwać drogę ostatnią.
O powietrze stukają podkowy.
Jeszcze się waham: dół - góra?
Nadal po asfalcie szuram.
Rozedrganych wątpliwości skowyt...
Nie, jednak w chmury nie daję nura.
Posklejam moje rozdarcie.
Na drodze długi zamarł cień.
Wybrałem. Choć w końcu drogi dziura
tylko czarna...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz