Strony

piątek, 3 stycznia 2020

Nieodgrywane wspólne, w pustce

Czarne i białe, w jednym rzędzie równo
Zawsze spokojne, czekają milcząco.
Nawet i ślepo, wpatrzone w pokrywę
Nadal od spodu - kiedy ją podniosę?

Podniosłe były chwile, przeminęły
Z Twym wizerunkiem. Obraz już zaciera
Nie czas bynajmniej - niedawno, choć długo
Wisiał nad ramą. Nie mogłem już patrzeć.

Siadałaś często. Czasem wychodziłem
Z pokoju obok. W sumie, zawsze obok,
Przenigdy blisko. Zmyślałem, że słucham,
Akordy wszystkie znając - tak sądziłem.

Sekundowałaś wiernie moim niecnym...
Akompaniament zwodniczy ja tylko...
A nawet, kiedy rozstrojony całkiem
Instrument chciałem, dobrze rozumiałaś.

Tercje fałszywe wprowadzałem w czyny,
Choć przysięgałem, że dwie pięciolinie
Biec równolegle będą nasze tylko.
Sam może wierzyć chciałem, chociaż nie wiem...

Kwartę za kwartą wychylać najłatwiej
Mi przyszło. Tłumik uczuć dokręcałem
Do dętych moich planów - fasadowe
Ozdoby jeszcze zostały na płycie.

Przechodząc obok, już tysiące razy
Dotknąłem klapy, jednak nie podnoszę
Sprawy w Twym sądzie - w końcu powołałaś
Osiemdziesięciu ośmiu niemych świadków.

2 komentarze:

  1. A jednak przeczytałam i... Brakuje mi pianina... Nie było miejsca, ot, tak przepadło :(

    OdpowiedzUsuń
  2. A dzisiaj, po niespełna 2 miesiącach, czytam to już zupełnie inaczej...

    OdpowiedzUsuń