Strony

poniedziałek, 23 grudnia 2019

Raz za razem, poleci

Okładali się pięściami,
Każdy w swoim dzikim szale.
My właściwie tacy sami,
Choć nas tam nie było wcale.

Dociec w sumie niezbyt łatwo,
Jak do bójki doszło owej.
Filozofa okiem patrząc:
Winy były po połowie.

Zresztą, nie o osąd wcale
Chodzi którejkolwiek strony,
Lecz o formę niebywale
Dziwną, walki kształt szalony.

Po cios, który każdy pięściarz
Wywiódł: prosty czy sierpowy,
Wpierw, skupiony mocno, sięgał
Gdzieś głęboko, "na tył głowy".

Nim strategię swą obnaży,
(A przeciwnik ją wypatrzy
Na stroskanej jego twarzy),
Szukał ważkiej inspiracji.

I cytatów musiał dosyć
Znaleźć wielkich mistrzów pióra,
By w straszliwe wplotła ciosy
Stylistyczna się figura.

Lecz gdy lecą tu najprzedniej
Dobierane porównania,
Już ten drugi, choć bezwiednie
Metaforą się zasłania.

Epitetów, raz za razem
Wypuszczanych wartką strugą,
Rywal słabość wnet okaże,
Waląc hiperbolą długą.

A dopingu dwaj bokserzy
Śpiew usłyszą i wypatrzą
W tym, co dookoła leży
Wprawną swą animizacją.

Może serię strzałów sprytnie
Powtórzonych oddać pora?
Chyba, że sędzia zakrzyknie:
"Zabroniona anafora!".

Choć reguły walki znane
Już od dawna, to okrutnie
Można wgnieść rywala w ścianę,
Gdy stosuje się przerzutnię.

"Bum, Trz!", "Oj!", "Auć!" - trzaski, jęki
Wicher wojny tu przywieje,
Gdy w piaszczyste ringu kręgi
Wdmuchnie onomatopeje.

Wynik walki? Nic nie znaczy!
Każdy ściemnia tu nagminnie.
Na swój sposób przeinaczy,
Gdyż stosuje metonimie.

O co poszło, nikt już nie wie.
Żaden chyba nie miał racji.
Jeden kiedyś użył w gniewie
Niewłaściwej inwokacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz