Legiony straceńców dla błahej przyczyny
Wypełzły spod płaskiej pokrywy z kamienia.
W szczelinach wilgotnych krągłej cembrowiny
Źdźbła zwichrowanego łagodne ugięcie
Wąską strugę zbiegów wiedzie do połowy
Dna kratowanego, które niepojęcie
W pstrym poklasku wchłania odruch wahadłowy.
Pestki rozświetlone półpudło z żeliwa
Wstydu kolportażem ściąga przez zakręty
Kantorków zielonych, gdzie szeptem przyzywa
Czarnych wierteł świsty wyrok przesłonięty.
Płasko rozpostarta ukwiecenia żądza
Wątpliwości słabe cichutko osądza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz